- EN
- x
Problem dochodzenia praw autorskich i środków wykorzystywanych do walki z naruszeniami został przez nas poruszony we wcześniejszym wpisie dotyczącym udostępniania plików za pomocą portalu chomikuj.pl. Opisaliśmy w nim sytuację skazania za rozpowszechnianie utworu bez zgody autora. Problematyka ochrony praw autorskich zatacza szersze kręgi i może być przedmiotem licznych nadużyć, szczególnie w sytuacji, gdy część osób nie jest świadoma, jakie zachowania faktycznie podlegają odpowiedzialności. Mowa o głośnym ostatnio zjawisku zwanym copyright trolling.
Wywodzący się ze Stanów Zjednoczonych copyright trolling, to działania polegające na kierowaniu wezwań do zapłaty tytułem zadośćuczynienia za rzekome naruszenie praw autorskich. W praktyce jest to pismo wysyłane np. przez firmy windykacyjne w imieniu klienta, zawierające żądanie wpłacenia w podanym terminie określonej sumy pieniędzy (najczęściej kilkaset złotych) na wskazany numer konta. Taka wpłata ma rzekomo zaspokoić roszczenia za udostępnianie plików w internecie.
Celem opisanego działania jest najczęściej zastraszenie odbiorcy i wywołanie u niego obawy pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej i de facto wyłudzenie pieniędzy. Z całą mocą należy podkreślić, że takie działanie jest nie tylko bezprawne, ale również wątpliwe etycznie. Co do zasady bowiem nie jest dopuszczalne grożenie postępowaniem karnym ani straszenie taką odpowiedzialnością.
Nadawcy pism wzywających do zapłaty za naruszenie praw autorskich najczęściej nie posiadają żadnych dowodów na potwierdzenie, że osoba do której zostało ono skierowane jest faktycznie naruszycielem. Pełnomocnicy zwykle powołują się na numery IP, z których dokonano naruszenia, a te przecież identyfikują łącze internetowe, a nie konkretne osoby. Co za tym idzie, z danego komputera korzystać mogło wiele osób, a udostępnienie plików (jeśli w ogóle miało miejsce), mogło być dokonane przez każdą z nich, ale niekoniecznie tę, która podpisała umowę z dostawcą internetu, a do której skierowano wezwanie. Nie można zatem z automatu przyjąć, że osoba, na rzecz której usługi internetowe są świadczone, jest naruszycielem. Każdy przypadek potencjalnego naruszenia należy rozpatrywać odrębnie.
Co zrobić w sytuacji, gdy sami otrzymamy wezwanie do zapłaty za naruszenie praw autorskich? Przede wszystkim nie należy pochopnie udzielać odpowiedzi na wezwanie, a w żadnym wypadku nie przelewać pieniędzy (chyba, że jesteśmy pewni, że żądanie skierowane względem nas jest zasadne). Byłoby to bowiem zaspokojenie żądania bez jakiejkolwiek jego weryfikacji, a więc być może nienależnie. Dokonanie takiej zapłaty byłoby również poczytane za „przyznanie się do winy”, nawet jeśli adresat zapłacił tylko „dla świętego spokoju”. W pierwszej kolejności należy upewnić się, że podmioty występujące w piśmie w ogóle istnieją, prowadzą działalność oraz że do pisma dołączone jest pełnomocnictwo na mocy, którego dana osoba reprezentuje podmiot, którego prawa zostały rzekomo naruszone. Trzeba pamiętać, że kierowanie takich wezwań ma na celu najczęściej wykorzystanie niewiedzy części społeczeństwa, dla której język prawniczy jest skomplikowany, a u przeciętnego odbiorcy nie mającego na co dzień do czynienia z prawem i organami ścigania- budzi strach. Należy mieć na uwadze, że natychmiastowe spłacenie żądania nie jest rozwiązaniem problemu i nie gwarantuje umorzenia postępowania karnego, jeśli zostało ono wszczęte. Warto również zweryfikować, czy żądana kwota nie jest wygórowana, ponieważ zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych można żądać zapłaty sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej maksymalnie trzykrotności wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu. Dlatego najlepszym rozwiązaniem jest zasięgnięcie porady profesjonalisty.
Sama kilka miesięcy temu otrzymałam e-mail od kancelarii prawnej z Gdańska, którego tytuł wskazywał, że w treści wiadomości znajduje się pismo z roszczeniem o zapłatę. Zanim otworzyłam wiadomość, przezornie sprawdziłam dane kancelarii w internecie. Okazało się, że ktoś podszywał się pod nią próbując wyłudzić pieniądze, o czym kancelaria informowała na swojej stronie. Konkludując, nie można dać się zastraszyć i działać emocjonalnie, ale należy racjonalnie rozważyć, czy treść pisma do nas kierowanego ma pokrycie w rzeczywistości. Warto skonsultować taki list z prawnikiem, który będzie w stanie stwierdzić, czy pismo jest zasadne i należy na nie odpowiedzieć, czy być może padliśmy ofiarą copyright trollingu.
Photo by Pierre Amerlynck, www.freeimages.com