- EN
- x
O tym, że jeden pantofelek może zmienić życie kobiety o sto osiemdziesiąt stopni wiadomo nie od dzisiaj – patrz historia Kopciuszka. Nie powinno więc dziwić, dlaczego kobiecy przemysł obuwniczy kwitnie, a najwięksi modowi projektanci prześcigają się w pomysłach na to, jak przekonać panie, by były gotowe wydać na ich projekty każde pieniądze. Chodzi o to, by but był nie tylko piękny, ale przede wszystkim, by wszyscy wiedzieli, że pochodzi od tego, a nie innego projektanta. Bo mieć szpilki od Louboutina, czy Manolo Blahika, to coś!
Dobra marka w dzisiejszych czasach to gwarancja sukcesu. Stwierdzenie to dotyczy nie tylko przemysłu obuwniczego, ale także samochodowego, żywieniowego, meblowego i wszelkich innych. Za marką zwykle idzie jakość i ogromne pieniądze. Stąd nie budzi wątpliwości, że właściciele najpopularniejszych brandów robią wszystko, by zagwarantować im ochronę na całej linii. Przykładowo wspomniany już Christian Louboutin zarejestrował w 2008 r. swój znak rozpoznawczy - czerwoną podeszwę buta - w United States Patent and Trademarks Office (Urząd Patentów i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych), jako znak towarowy. Zgłosił również „czerwona podeszwę” do Międzynarodowej Bazy Znaków Towarowych w Alicante. Tym samym zagwarantował sobie wyłączność na posługiwanie się czerwoną podeszwą na całym świecie. Jak się okazuje również kolor podeszwy może być znakiem towarowym. Brzmi nieprawdopodobnie, a jednak!
W celu ochrony swoich praw Louboutin nie tylko wnosi pozwy przeciwko naruszycielom swojego znaku towarowego (o czym poniżej), ale także prowadzi akcje, które mają przeciwdziałać naruszaniu jego praw, m.in. poprzez stronę www.stopfakelouboutin.com. Każdy bowiem chciałby osiągnąć sukces jak Louboutin. Dlatego liczne podmioty działające w branży obuwniczej próbują „przemycić” czerwoną podeszwę do swoich kolekcji – zarówno mali, nikomu nie znani producenci butów, popularne sieciówki (np. ZARA), jak i wielkie domy mody. Szczególnie głośny okazał się spór Louboutina z francuskim domem mody Yves Saint Laurent, który wprowadził na rynek kolekcję obuwia pod nazwą Monochrome. Kolekcja składała się z butów w całości, łącznie z podeszwą, w jednym kolorze. Wśród nich znaleźć można było również buty w całości – można by powiedzieć „od stóp do głów” – czerwone. Louboutin uznał, że użycie przez Yves Saint Laurent czerwonej podeszwy w kolekcji Monochrome narusza jego wyłączne prawa i wystąpił przeciwko domowi mody z pozwem do sądu. Trwający ponad rok spór zakończył się sukcesem dla Louboutina. 5 września 2012 r. amerykański sąd drugiej instancji orzekł, że chociaż pojedynczy kolor, sam w sobie, prawie nigdy nie jest wyróżniający i nie wskazuje automatycznie konsumentowi powiązania z dana marką (…) to jednak konsumenci mogą zacząć traktować określony kolor produktu lub jego opakowania jako oznaczenie marki. Jeżeli ma to miejsce, kolor zaczyna identyfikować i wyróżniać towary, a więc wskazywać źródło ich pochodzenia. Tym samy potwierdzone zostało prawo Louboutina do wyłącznego posługiwania się czerwoną podeszwą, ale co ciekawe – wyłącznie w sytuacji, gdy reszta buta jest w kolorze kontrastującym do podeszwy. Wyrok jest zatem satysfakcjonujący również dla Yves Saint Laurent.
Już wkrótce zapowiada się kolejny podobny proces. W listopadzie br. słynny projektant butów zwanych mokasynami lub lordsami - Charles Philip złożył w sądzie w Los Angeles pozew przeciwko GAP, zarzucając sieciówce, że ta narusza jego prawa poprzez naśladownictwo jego projektów. GAP w swojej kolekcji butów użył bowiem charakterystycznego dla projektanta pasiastego materiału w wyściółce buta oraz niemalże identycznej nazwy. Wewnątrz butów GAP widniała nadrukowana nazwa Phillip Moccasin Slipper oraz Phillip Slipper. Zobaczymy, co na to sąd.